10 kolejka GLKS - Twierdza Kobylany 1-8 (0-4) ...zabrakło wiary we własne umiejętności...
Niedziela, 23.04.2017r. godz.13, Zalesie
OBSADA SĘDZIOWSKA: Krystian ARTYMIUK, Krzysztof HORDEJUK, Kamil MALCZUK
0-1 (9") Sebastian Piasecki
0-2 (26") Karol Nowicki
0-3 (30") Robert Chalimoniuk (samobójcza)
0-4 (35") Bartłomiej Klekotka
0-5 (47") Sebastian Piasecki
1-5 (57") Krzysztof Stecz (rzut wolny)
1-6 (57") Karol Nowicki
1-7 (74") Krzysztof Piasecki
1-8 (85") Kacper Szymański
Budowa nowego boiska na Podlasiu spowodowała, iż zostaliśmy zmuszeni do gry na obiekcie udostępnionym, dzięki uprzejmości gospodarza - Szkoły w Zalesiu . Niestety, na razie nie jest to dla nas boisko szczęśliwe...
Możemy śmiało powiedzieć, że sprezentowaliśmy doskonały wynik dla gości z Kobylan. O pierwszych 35 minutach wolelibyśmy zapewne jak najszybciej zapomnieć. Trzy prezenty, chyba jeszcze wielkanocne (!), w tym jedna bramka samobójcza i tuż po tym jak piłka po strzale Jacka Kuźmińskiego,w niewytłumaczalny sposób nie znalazła się w siatce, 4 bramka dla gości. 0-4 w niewiele więcej niż pól godziny gry i do tego niestety, niemal całkowity brak wiary we własne umiejętności. To raczej właściwe podsumowanie pierwszych 45 minut...
Niestety, wychodząc na drugą połowę z mocnym postanowieniem zmiany wyniku, tuż po jej rozpoczęciu dostaliśmy kolejny "strzał w plecy". Po fatalnie ustawionej próbie spalonego, goście już 47 min. mogli cieszyć się z podwyższenia wyniku na 0-5. Tu jednak chwała naszym chłopakom. Od tego momentu grały już dwa równe sobie zespoły, a długimi fragmentami to my wyglądaliśmy lepiej. Cóż z tego, piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe, punktów za wrażenie artystyczne się nie dostaje. Do tego nieprawdopodobnie dobrze usposobiony był tego dnia bramkarz gości. Miał prawdziwy "Dzień Konia". Bronił wszystko, dwukrotnie wyciągając piłkę z "okienka" swojej bramki, po na prawdę idealnych strzałach z rzutów wolnych Krzyśka Stecza. Dopiero w 57 min. skapitulował przepuszczając wydawało się łatwy strzał z kolejnego rzutu wolnego wykonywanego przez Krzyśka.... pod swoim brzuchem. Bramka na 1-5 trochę osłodziła nam i Krzyśkowi Steczowi gorycz, jak się szybko okazało, jednak wysokiej porażki. Po zaledwie minucie przegrywaliśmy już 1-6, a tracąc bramki w 74 min. i 85 min. zanotowaliśmy wyjątkowo marny i nie do końca sprawiedliwy wynik 1-8...
Cóż do końca rundy wiosennej jeszcze kilka kolejek pozostało, a nadzieja zawsze umiera ostatnia...
Janusz Trochimiuk.