3 kolejka GLKS - Kanzas Konstantynów 2-3 (1-2) ...raz na wozie, raz pod wozem...
Sobota, 12.09.2015r. godz.16, boisko MKS Podlasie przy ul. Piłsudskiego.
OBSADA SĘDZIOWSKA: LEWCZUK, MISZCZUK, KNIGAWKA.
0-1 (15")
0-2 (25")
1-2 (35") Jacek Kuźmiński (Patryk Gilewski)
2-2 (50") Marek Sadowski (Adam Panasiuk)
3-2 (55")
Tydzień wcześniej, grając bez zmian i w zasadzie przez cały mecz w dziesięciu (kontuzja Jacka Kuźmińskiego), odnieśliśmy przekonywujące zwycięstwo. Tym razem mając lepszą sytuację kadrową - zaliczyliśmy małą wpadkę. Dodatkowo trudno jest powstrzymać się od spostrzeżenia, że wynik z naszego punktu widzenia, nie do końca jest sprawiedliwy...
Brak Karola Kryjaka oraz pozostałych nominalnych bocznych obrońców, spowodowały eksperymenty na środku i boku obrony oraz konieczność małej improwizacji. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po 25 minutach i dodać trzeba, przy wydatnej naszej pomocy (łącznie z bramką samobójczą) przegrywaliśmy 0-2. Na szczęście w końcu udało się nam wprowadzić trochę ładu i spokoju do gry w defensywie, co zawsze ma wpływ na grę ofensywną, Atak rozpoczyna się zawsze od dobrej gry w obronie. Potwierdziło się to już po dziesięciu minutach, W 35 min. dał znać nasz niezawodny i bramkostrzelny duet. 1-2 i bramka kontaktowa Jacka Kuźmińskiego po asyście Patryka Gilewskiego.
W przerwie Arka Dawidziuka zastąpił Kuba Kitliński. Zmieniliśmy ustawienie z 4-4-2 na 4-5-1, czyli teoretycznie mniej ofensywne. Kiedy po pięciu minutach od rozpoczęcia drugiej połowy, doprowadziliśmy do wyrównania po bramce Marka Sadowskiego i asyście Adama Panasiuka, wydawało się że remis i zwycięstwo będą raczej logiczną konsekwencją zdarzeń. Niestety, po kolejnych pięciu minutach straciliśmy bramkę na 2-3. Taki obrót sytuacji mocno uskrzydlił gości, a nam nieco je podciął. Pomimo, że optycznie widać było naszą przewagę, to po zejściu z boiska, nie będącego w pełni sił Jacka Kużmińskiego (w 60 min. zastąpił go piszący ten tekst), nie pozostał nam na boisku żaden nominalny napastnik. Miało to na pewno ogromny wpływ na wynik końcowy. Ale pomimo, że pozostał duży niedosyt, nie można odmówić nikomu ani braku ambicji, ani woli walki. Chyba zwyczajnie, zabrakło nam po prostu armat...
Reasumując: Wydaje się, że w stosunku do ubiegłego sezonu, pomimo niewątpliwego osłabienia personalnego, wyglądamy jednak mocniej mentalnie. A to jest jednak o wiele większa wartość...
Janusz Trochimiuk.